Dzwonek ów znalazł się w posiadaniu xmas_eve pewnego grudniowego dnia wiele lat temu, kiedy to obchodziła swoje dwudzieste któreś urodziny i Koleżanki z Organizacji postanowiły zrobić jej prezent. Dzwonek był szczególny, bo oprócz zestawu metalowych rurek wyposażony był w dwa drewniane koty, z których jeden umieszczony był u góry, a drugi dyndał u dołu w charakterze wahadła.
Odkąd xmas_eve dzwonek dostała, wisiał on nieprzerwanie na jej karniszu, najpierw w starym, a potem w nowym mieszkaniu, aż ostatnio został zdjęty przy okazji prania firany i nie został z powrotem powieszony, nie wiadomo właściwie dlaczego. Leżał sobie na parapecie, schowany częściowo po posłaniem Kotów Trojga, które parapet sypialniany szczególnie sobie upodobały (może dlatego, że jest to jeden z dwóch dostępnych w domu parapetów i jedyny nie zamieszkany przez kwiaty, szczypior i jabłka w misce z bambusa).
Za każdym razem kiedy xmas_eve zamykała lub otwierała okno w sypialni natykała się na dzwonek leżący na parapecie i myślała sobie, że trzeba go z powrotem powiesić. Jednak jakoś nie mogła w tej kwestii przejść od słów do czynów. I dzwonek dalej leżał.
W ostatnią niedzielę rano xmas_eve zerwała się bladym świtem, czyli o ósmej, by wyprowadzić na dwór psa Niuńka, który przebywał z wizytą. Spacer trwał dłużej niż zwykle, bo Niuniek ociągał się, czytał i wysyłał smsy, a na koniec zakochał się w buldożce francuskiej i postanowił poprosić o azyl na ulicy Kochanowskiego.
Po przyjściu do domu xmas_eve zapędziła psa Niuńka do łazienki, a sama weszła do kuchni, by postawić wodę na gazie. Wtedy jej zdumionym oczom, na środku kuchennej podłogi ukazał się dzwonek. Leżał w dramatycznym nieładzie, poplątany, a co gorsza, "zdefragmentowany" - kot-wahadło oddzielił się od reszty dzwonka i spoczywał obok metalowych rurek.
Postawszy chwile w osłupieniu schyliła się i podniosła dzwonek z podłogi. Gdy poplątane rurki zadźwięczały smętnie, Stefan, obserwujący całą scenę z przedpokoju, nagle okazał zastanawiający niepokój i czmychnął do sypialni.
Xmas_eve woli nawet nie dociekać, co dokładnie zaszło, jak długo trwało bieganie z dzwonkiem przyczepionym do kota i co pomyśleli sąsiedzi z dołu, słysząc o ósmej rano w niedzielę dźwięk metalowych rurek uderzających o panele podłogowe. Wydaje się jej, że ten dźwięk nie był z gatunku tych, które wydaje dzwonek wietrzny poruszany lekkim powiewem wiatru ...

------------------------------------------------------------------------------
PS. Przy okazji robienia zdjęcia dzwonka xmas_eve na chwilę przypomniała sobie, jak to jest robić fotki jasną stałką. Ach! Musi znów zacząć praktykować.
Spójrzmy na to inaczej.
OdpowiedzUsuńMoże usunięcie dzwonka z sypialni zwiastuje jakiś przełom o czym zapewne możemy przeczytać w jakichś księgach mądrości starożytnej czy innych feng-shui.:-)
Jasną stałką! Jasną stałką! (tu następuje radosny pościg za własnym ogonem)
OdpowiedzUsuńDawno się tak nie uśmiałem na blogu ;)
OdpowiedzUsuńNo sąsiedzi musieli być lekko zaskoczeni odgłosami.
Te Twoje koty to jakieś demony uwięzione w futrzastych ciałkach - nie wiem, czy powstał już jakiś horror z kotami w roli głównej, ale na podstawie tego bloga można by już stworzyć wstępny szkic takowego.
Niestety nie posiadam wiedzy w zakresie jasnej stałki - prosił bym kogoś o jakiś tutorial :(
P.S. przepraszam za wylewność
TO mają być demony!?
OdpowiedzUsuń:rotfl:
złośliwe skrzaty co najwyżej ;)
A niech się koty wypowiedzą o stałce! No niech!
Koty spieszą donieść, że po prostu jasną stałką można dużo więcej niż ciemnym zoomem. Jasne?
OdpowiedzUsuńOj chyba można dużo mniej właśnie. Ale za to lepiej. ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie bo to zależy co należy rozumieć przez mniej / więcej :)
OdpowiedzUsuńalbo może po prostu czasem mniej znaczy więcej.:) ja się podpisuję wszystkim, czym mogę. pod jasną stałką, rzecz... jasna.
OdpowiedzUsuń