
Przyjechała wczoraj z pracy zziajana i mówi, że zaraz musi lecieć dalej, bo idzie na piwo, jak co wtorek, ale wcześniej chce wpaść na jakieś spotkanie w bibliotece. Nie spodobał mi się ten pomysł, bo oznaczało to, że wypuści nas na balkon na góra pół godziny, a potem go zamknie i pójdzie, a sami widzicie, że pogoda aż się prosi, by z niej korzystać. Powiedziała jednak, że na spotkaniu będą mówili o blogach i blogerach z naszego miasta, uznałem więc, że okej, niech idzie. Może przyniesie mi jakieś nowinki, może dowiem się, co piszą inne koty. Pojechała więc, z fasonem, taksówką! Guzdrała się, tramwaj nie wchodził więc w rachubę, bo w życiu nie zdążyłaby na czas.
Wróciła grubo po dziesiątej i od progu woła, że mówili o nas na mieście. Wychyliłem się więc z kuchni, by nadstawić ucho. Okazało się, że na spotkaniu, na które spóźniła się ostatecznie pół godziny (!), była mowa o blogach ludzi, którzy mieszkają w naszym mieście i piszą o nim lub o przepisach na pyszne potrawy, o książkach, które czytają, o swoich wycieczkach, o sztuce, którą tworzą i tym podobnych historiach. Ona siedziała, słuchała i zastanawiała się, czy też nie zacząć pisać bloga o naszym mieście, gdy nagle na zakończenie prezentacji powerpointowej, na ostatnim slajdzie jej oczom ukazał się blog, który właśnie czytacie. Nasz blog. Mój blog!
Nie do wiary, mówię, skąd o nas wiedzieli? Z internetu, mówi ona. Ponoć była bardzo zaskoczona. I wzruszona. Miała potem swoje pięć minut, by o nas opowiedzieć, ale ponieważ nie była przygotowana na publiczne występy, nie miała kartki, za to miała tremę, to zapomniała powiedzieć, jak się nazywa (!). Dobrze, że powiedziała, jak my się nazywamy i że fotę zrobiła, chociaż marną.
Cóż, ja bym to oczywiście zrobił o niebo lepiej. Rzadko miewam tremę, łatwo nawiązuje kontakty i odznaczam się wybitnymi zdolnościami autoprezentacji. Ponadto jestem rozmowny i mogę swobodnie wypowiadać się na każdy temat. Ach, jaka szkoda, że mnie tam nie było! Tak czy inaczej jednak, zaistnieliśmy na forum publicznym. Niezmiernie mnie to cieszy i mam nadzieję, że to nie ostatni raz.
Stay tuned!
pozdr.
T
-----------------------
PS. A Podwładna doda tylko, że o Teofilu i spółce wspomniano na spotkaniu w ramach tegorocznego Bibliocampu. :)
Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńNo to ślicznie :)!... Teofil jest jednak najlepszy :D.
OdpowiedzUsuńTeofil dziękuje za uznanie :)
Usuńnowięcaczkolwiek - jeżeli to było na mariackiej to to było na głównym mieście, nie na starym.
OdpowiedzUsuńTo był na Mariackiej w rzeczy samej :)
UsuńGratuluję :)))
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńNormalnie, koty mają parcie na szkło! I słusznie - jeden z najfajniejszych kociarskich blogów. Przynajmniej jest co czytać. I nastrój się człowiekowi od razu poprawia :-). Szkoda, aby takie talenty się marnowały. Czy koty myslały o udziele w konkursie na bloga roku?
OdpowiedzUsuńDziękujemy za uznanie :) Koty nie startowały nigdy na bloga roku, ale w zeszłym roku chciały dostać się na Blog Forum Gdańsk. Niestety, nie zostały wtedy zakwalifikowane.
UsuńGratulacje :-) A największe dla Teofila urodzonego celebryty :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Efko i trzymamy kciuki za Śmietniczankę :)
UsuńWitam Koty i Podwładną :). Kłania się pracownica biblioteki. Plotka poszła po pracownikach, jaki fajny blog został odkryty na bibliocampie, przyszłam, zajrzałam i zostaję tu na zawsze.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam całą Waszą czwórkę!
Podwładna Kota Nelsona
Kasiu, Teofil mówi, że im ze Stefanem bardzo miło, Podwładnej zresztą też. Pozdrawiamy bardzo! :) BTW bardzo podoba mi się "jedno zdjęcie dziennie ..." Pozdrowienia dla Nelsona!
UsuńWow... gratulujemy sukcesu medialnego i zgadzamy się, ze Teofil to urodzony celebryta :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy serdecznie,
Koty i wiewiórka
Pozdrawiamy, Wiewiórko :-)
OdpowiedzUsuń