Szklanka pojawiła się w zlewie. Była całkiem przeciętna. Ani ładna, ani brzydka. Ani do połowy pełna, ani do połowy pusta. Własciwie prawie pusta. Tylko na dnie ostało się kilka kropelek, które natchnęły mnie tak, że zapomniałem o bożym świecie.
Wszedłem do zlewu.... Sztachnąłem się raz, drugi, trzeci... Pogoniłem Stefana, który też chciał się sztachnąć... Runąłem na blat. Wytarzałem się dokładnie i w każdą stronę. Potem znów wszedłem do zlewu i zaciągnąłem się aromatem. Mmmmmrrrr..... Niebiański! Kocimiętka przy tym to pan pikuś. O, tak było:
Niestety, ach niestety, fascynacja przeminęła tak szybko, jak sie pojawiła - z chwilą, kiedy szklanka została umyta i odstawiona na suszarkę. Nie przez, bynajmniej. Ech, jaka szkoda. Będę tęsknił.
Pozdr.
T.
-----------
PS. Podwładna czuje się w obowiązku wyjaśnić, że w szklance nie było dopalaczy, rozpuszczalnika, butaprenu, ani nawet absolutnie zniewalających feromonów jakiejś niezwykle atrakcyjnej kociej piękności. Były tam jedynie krople żołądkowe.... ;)
A jaki skład mają te krople sprawdzałaś??? ;)
OdpowiedzUsuńNa bank jest tam waleriana ;) ulubiony koci narkotyk ;)
UsuńHa i proszę jak łatwo zrobić koty frajdę :-) A ja jestem ciekawa czy te buty to te do biegania. Bo moje koty bardzo lubią takie obuwie :-)
OdpowiedzUsuńEfka, tak, dokładnie, to buty do biegania są obiektem adoracji Teofila ;)
Usuń:) W kroplach żołądkowych jest waleriana, nic dziwnego, że kocimiętka wymiękła przy TAKIM zapachu :) Swoja drogą, odrobina zapachu, a ileż frajdy mają futrzaki ;)
OdpowiedzUsuńPozdr. :)
:)
UsuńTeofil! Mądry kotek, nie pozwolił, żeby i Stefan runął na blat ;)
OdpowiedzUsuń:) Dokładnie. Skutecznie mu to uniemożliwił ;)
UsuńKto by pomyślał, że krople żołądkowe tak pięękkkknie pachną :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam